wtorek, 4 lutego 2014

1. A złamane serca, to kto będzie potem leczył?

Maciek:


    Dobra to ustaliliśmy chyba wszystko, Kuba mi zrobił notatki żebym sobie jeszcze wszystko powtórzył w samolocie. Nie no świetnie, nie mam co robić po drodze, jak uczyć się jakiegoś wymyślonego życiorysu, udawanej kuzynki. Tego mi jeszcze brakuje. Na prawdę ja nie chcę być w jego skórze, jak ten cyrk się skończy i będziemy sobie mogli SPOKOJNIE, rodzinne porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Ten sobie siedzi ze swoją Asią, a ja się tu z wariatką przez niego nasłaną muszę się użerać.
    Wyjechaliśmy na lotnisko do Krakowa już o 7 rano, Kuba przynajmniej okazał tyle serca, że nas zawiózł. Oczywiście Majką wszyscy zaczęli się od razu zachwycać, a że problemy i tym razem nas nie opuściły to nasz samolot miał awarię i godzinę poślizgu moi koledzy spędzili na wypytywaniu jej o wszystko. O mały włos, a prawda by się wydała, ale jakoś uratowaliśmy sytuację, choć wydaję mi się, że Kamil zaczął coś podejrzewać. No cóż to na pewno prędzej czy później się wyda.
      Kiedy w końcu przysłali nam zastępczy samolot zrobiliśmy z Piotrkiem małą sesję, co by kibice się nie martwili, że gdzieś utknęliśmy na dobre, bo oczywiście media już zrobiły aferę, że spóźnimy się na kwalifikacje i tata dzwonił, żeby się dowiedzieć jaka jest sytuacja i czy obawy są uzasadnione. No i jak tylko dodałem zdjęcia na Facebooka, na którym była Maja, dostałem kilkaset komentarzy z pytaniem czy to moja dziewczyna... i musiałem okłamać także moich fanów... okropność...
    -Ładna ta Twoja kuzynka, nie wiesz czy kogoś ma?- no nie jeszcze mi tu jakiś miłosnych zawirowań z Majką i Kubackim w roli głównej brakuje. Znając tą wariatkę to bardzo możliwe, że doprowadzi do rozłamu w kadrze porównywalnego do Wielkiej Schizmy.
    -Ma!- odpowiedziałem krótko i podszedłem do niej bo stała z zadowolonym Jankiem i coś go tam bajerowała. Świetnie jak tak dalej pójdzie to cała drużyna się w niej zakocha, a ja będę musiał ich godzić i co gorsza partnerki tych matołów pocieszać. Jeszcze Ziobro sobie teraz dziecko zrobił, znaczy w zeszłym roku, ale teraz się urodziło, a tu proszę z Majką flirtuje, nie no trzeba ratować sytuację puki nie jest za późno.
    -A wam co tak wesoło?- spytałem i objąłem tą kretynkę ramieniem jak na kochającego kuzyna przystało, odciągając ją od Janka.
      -A no Maniek muszę Ci powiedzieć, że masz wspaniałą kuzynkę! Świetnie, że jedzie z nami, na pewno przy nas licencjatkę zda na 5!- zachwycił się, świetnie kupiła następnego...
       -Taa... nie wątpię, Majeczka jest bardzooo zdolna, ale teraz przepraszam, muszę ją porwać na chwilkę, takie tam rodzinne sprawy.- mruknąłem i pociągnąłem ją mocniej za rękę w kierunku naszego samolotu, do którego mieliśmy się już za chwilę pakować.
       -Ała! Zwariowałeś!- krzyknęła i wyrwał się z mojego uścisku. No nie powiem cwana bestia z niej.
       -To ty zwariowałaś, kleisz się do wszystkich jak rzep do psiego ogona! A śmiem Cię poinformować, że Piotrek ma żonę i dwójkę dzieci, Kamil też ma żonę i niedługo...zresztą nie ważne, Jankowi się niedawno córka urodziła i z tą swoją Angeliką, modeleczką do ołtarza ma zamiar iść i Stefciu też ma żonkę i córeczkę, więc nie masz tu czego szukać! Wszyscy zajęci!- wrzasnąłem, a ona się na mnie patrzyła jak na kretyna.
      -Czy Ty się dobrze czujesz, ja z nimi tylko spokojnie rozmawiam, a ty o czym myślisz?! W ogóle co Ci do tego!- nie no pewnie co mi do tego, kokietuj sobie wszystkich moich kumpli, a złamane serca, to kto będzie potem leczył?
      -Słuchaj, zabrałem Cię tu tylko ze względu na wrodzoną głupotę mojego braciszka, więc radzę Ci nie przeciągać struny bo pierwszym lepszym samolotem, pociągiem, autobusem, czy co tam będzie pod ręką wrócisz do kraju!- krzyknąłem i jakaś kobiecina w służbowym uniformie, ze stertą papierów w rękach obdarzyła mnie niezbyt przyjaznym spojrzeniem.
       -Ha ha tylko byś spróbował! Nie pamiętasz jaka była umowa?- spytała ta mała, przebrzydła żmija i jak gdyby nigdy nic poszła sobie do naszego genialnego trenera, który starał się zwołać wszystkich, żeby wpakowali się do tej latającej maszyny, ale wiecie jak to zawsze u nas jest, Kruczek się nigdy doprosić niczego nie może i w ten o to sposób tracimy zazwyczaj połowę naszego cennego czasu na jakieś nieporozumienia, czy poszukiwania któregoś geniusza, co trafić do nas nie umie, albo z zegarkiem styczności nigdy nie miał. Tak teraz owym geniuszem okazał się nasz Mustaf cudowny co bule zawsze oklepuje, a jak już czasem mu się uda odlecieć to znosi go gdzieś na reklamy i musi się ratować, żeby nie mieć z nimi bliskiego spotkania tylko wylądować jakimś krzywym telemarkiem. Co on się tylko z jednej nogi odbija czy jak? No nic oczywiście chętnych nie było żeby go szukać więc ja musiałem się pofatygować bo pewno idiota się gdzieś w kiblu zaciął, albo fanki moje podrywa. Przeszukałem wszystkie zakamarki, a tego nigdzie nie ma. No pewnie, nie dość, że jeden samolot się zepsuł to zaraz pilot drugiego straci cierpliwość i zostaniemy na tym lotnisku na wieki. 
Trudno, może Dawid stwierdził, że jednak odda swoje miejsce na Willingen i Soczi Klimkowi, co by się bardzo jego szanownemu tatusiowi spodobało i uciekł, stwierdziłem, że to nie mój problem i pobiegłem do tego samolotu, a tam afera. Trener coś krzyczy, że jak gdzieś pójdę to zawsze przepadnę, że od piętnastu minut tylko na mnie czekają i że jak tak dalej pójdzie to ja się z miejscem z olimpijskiej kadrze, na rzecz Klemensa pożegnam. No i świetnie, kretyn Kubacki siedzi w naszej prywatnej maszynie i szczerzy japę jak głupi, a Majka mu coś szczebiocze do ucha. Pewnie, Maciuś biega jak głupi, szuka go, żeby trener go czasem nie zostawił, a ten se bajeruje tą małpę... no i znowu wszystko na mnie. Wy się potem dziwicie, że się mało uśmiecham, a co mam robić jak tak się mnie tutaj traktuje!
      -Maciuś gdzie to się szwendasz? Zaraz się na prawdę na te kwalifikacje przez Ciebie spóźnimy.- pisnęła ta kretynka i uśmiechnęła się do mnie serdecznie żeby pokazać jakimi to jesteśmy zgodnymi kuzynami.
      -Dokładnie, słuchaj kuzynki Maciek! Ileż można na Ciebie czekać, zawsze się gdzieś włóczysz!- dodał Kruczek i ostatkiem sił powstrzymałem się, żeby jej i jemu przy okazji nie przywalić, ale jestem kulturalnym osobnikiem i nie warto robić przy wszystkich cyrku, lepiej załatwić to gdzieś, gdzie nikogo nie będzie, na spokojnie.

      Wylądowaliśmy na tym całym lotniku , a tam cyrków ciąg dalszy. Nasz geniusz do smarowania nart, Skrobot, co go chyba przyjęli ze zwykłego ludzkiego współczucie, bo on w życiu osiągnął tyle co nic, a za coś żyć musiał, zapomniał oczywiście smarów i kilku potrzebnych narzędzi i czekał w tej hali, żeby ogłosić to Łukaszowi i poprosić, żeby coś wymyślił bo tym busikiem, staruszkiem to w życiu by nie zdążyli nawet do konkursu. Oczywiście trener prawie się zagotował ze złości i chyba zaczęło do niego docierać, że zatrudnienie Skrobota to nie był zbyt fortunny pomysł, ale no z dwojga złego lepsze to, niż jak by miał dalej pobijać rekordy najkrótszych skoków ryzykując życiem i doprowadzając trenerów i kibiców i ogólnie wszystkich, którzy się akurat przypałętali, do zawału za każdym razem kiedy tylko usiadł na belce.
      Łukasz złapał tego pilota i poprosił, żeby zrobił jeszcze raz kurs tam i z powrotem na nasz koszt (no spróbowali by nam tylko kazać coś dopłacać do głupoty Skrobota), a my wpakowaliśmy się do busa i pojechaliśmy do hotelu. No i tam znowu oczywiście zamieszanie, bo poszedłem jak zawsze z Piotrkiem, żebyśmy pokój wspólny mieli, a tu trener krzyczy, że mam być z Majką, bo ona jest pierwszy raz i trzeba ją wprowadzić i nie pozwolić żeby się czuła samotna... No cudownie jeszcze tego brakuje! Oczywiście Dawid się zgłosił na pierwszego, żeby się nią zająć no, musiałem mu to wybić z głowy i zgodzić się... Oj jak ja się już nie mogę doczekać, aż do Soczi pojedziemy. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to Ewa będzie nam tam towarzyszyć i w końcu będę mógł z nią porozmawiać, bo chyba tylko jej mogę powiedzieć całą prawdę. Ona mi zawsze umie pomóc... zazdroszczę Kamilowi takiej żony...

Maja:

      Bardzo tu miło. Chłopcy mnie chyba polubili, dobrze mi się z nimi rozmawiało. Trener też mnie przyjął, można powiedzieć z otwartymi ramionami, tylko ten kretyn Maciek... Nie wiem, czegoś mu dosypię do śniadania, albo co, to go odeślą do domu, a Kubę, albo kogokolwiek innego wezmą na zastępstwo. Bo naprawdę wytrzymać się nie da. Rozmawiam sobie spokojnie z Jankiem, a ten tu wpada z aferą wielką, krzyczy coś, że wszyscy tu żonaci i dzieciaki mają i, że mam się odczepić. No zwariował, normalnie sobie porozmawiać nie można.  W ogóle co go to obchodzi? Do tego wszystkiego szanowny pan Kruczek umieścił mnie z nim w jednym pokoju. Ubzdurał sobie, że nie mogę być sama i lepiej żebym miała towarzystwo. No świetnie, a mnie to nikt o zdanie nie spyta! Chociaż może w nocy mu coś zrobię, prościej będzie...

      Mówiłam, że chłopcy są bardzo mili, ale zachowują się jak dzieci. No bo żeby lecieć po schodach do pokoju wrzeszcząc i tupiąc jak dzieciaki w podstawówce na przerwie... no normalne to to nie jest. Tylko jeden Kamil jak na mistrza świata przystało, szedł spokojnie z tyłu i debatował o czymś ostro z trenerem.  Banda wariatów... ale jak by atrakcji było mało okazało się, że w naszym świetnym, hotelowym pokoju... jest jedno dużo, małżeńskie łoże! Nie no na to to ja się za nic nie zgodzę. Ten debil Maniek, miał minę jakby cytrynę zjadł i tylko rzucił torbę na podłogę i wybiegł gdzieś, aż się za nim kurzyło. Pewno na skargę.

Kamil:

      Oj to się zapowiada miesiąc z wariatami. Kłócą się jeden z drugim jak zawsze, a ja potem muszę ich ratować przed trenerem. No cóż taki to już los lidera drużyny, jak to niektórzy o mnie mówią. Ja się tam żadnym liderem nie czuję, niby mam tam wyniki dosyć dobre, zostałem tym Mistrzem Świata na dużej skoczni, jestem drugi w klasyfikacji generalnej, dwadzieścia razy na podium byłem, no ale sam w drużynie nie jestem. Wszyscy trenują, wszyscy pracują, więc lidera jako lidera nie ma. No bo jak Adam skakał to można go było tak tytułować, bo niestety pozostali kadrowicze (w tym ja przez pewien czas) ledwo dostawali się do finałowej trzydziestki, a teraz Janek wygrał, Piotrek wygrał, Krzysiu wygrał, Maniek z Dawidem się gdzieś tam kręcą w okolicach pierwszej dziesiątki no i jak jednemu nie wyjdzie to drugi ratuje, więc lidera samotnego nie ma, a jest drużyna, w której jest siła! I to mi się podoba, tylko jak by oni czasem trochę pomyśleli. No bo w hotelu sami nie jesteśmy, ludzi pełno z różnych krajów, a Ci lezą po tych schodach całą ich szerokością, tak że jak ktoś by chciał zejść na dół to chyba musiał by ich przeskoczyć, a drą się przy tym niemiłosiernie. Pewnie, bo wszyscy muszą wiedzieć, że polska kadra przyjechała. 
      Ta Majka; Mańka kuzynka, biedna sama szła z tyłu, co ona sobie musiała pomyśleć o nich... że jakieś dzieciaki, a nie jak by nie było dorośli faceci. Swoją drogą coś z nią jest nie tak, Kot mówił, że przyjechała tutaj bo zbiera materiały do licencjatki, ale jakoś mi się to nie podoba... coś tu nie pasuję, trzeba będzie się bliżej przyjrzeć tej sprawie.
       Łukasz jak zwykle zdenerwowany bo znając życie i naszą kadrę zaraz ktoś przyjdzie do niego na skargę, bo wrzeszczą dalej, ale co ja mogę? Niech no tylko uda mi się zabrać Ewę do Soczi to może będzie chociaż trochę spokoju, bo ona to ma zbawienny wpływ na tych bezmózgów. Tylko martwią mnie trochę jej relacje z Maćkiem... oj chyba zaczynam być zazdrosny.

***


14 komentarzy:

  1. No to widzę, że jedynie Kamil się połapał, że coś jest nie tak, a cała reszta w Mai zakochana... no ładnie xD Biedny Maciuś jeszcze pokój z nią dostał. Ciekawe czy Kamil ma uzasadnione obawy o jego relacje z Ewą...
    Świetny rozdział! Czekam z niecierpliwością na następny:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj biedny, nie będzie miał łatwego życia xD

      Usuń
  2. Najbardziej lubię Maciusia ;) Aj jakiż on kochany i tak o wszystkich się martwi, chociaż dogryźć też potrafi! Ciekawa jestem jego relacji z żoną Kamila. Ciekawie wprowadzasz te różne punkty widzenia. A Majki jakoś nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak Maciuś musi pilnować, żeby Maja za bardzo nie namieszała, ale z nią nie będzie łatwo:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Dziękuję Ci bardzo, bardzo, bardzo za zostawienie mi linka do tego opowiadania. Jest świetne i mam nadzieję, że dalsze rozdziały również takie będą.
    No, ale rozdział, tak.
    Więc, ciekawie wymyśliłaś o tym udawaniu kuzynki, coś czuję, że jeszcze będzie wielki dym! :D Hmm.. Maciek, Ewa. Czyżby coś? Nie wiem, mam nadzieję, że przekonam się w następnych notkach :-) No i Kamil. Wydaje mi się, że to właśnie Stoch jako pierwszy odkryje całą prawdę. Mam rację?
    Czekam na nexty z niecierpliwością! <3
    PS. Twój blog już w czytanych, więc nie musisz się fatygować, by mnie poinformować o nowych częściach:*

    Zapraszam do mnie (Austriacy w roli głównej) : http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa:)
      Zobaczymy czy Kamil, puki co to tylko on nie oszalał na punkcie Majki, ale jak będzie dalej...?:D
      Na pewno do Ciebie zajrzę w najbliższej przyszłości:)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Majka nieświadomie mało nie wywołała skandalu obyczajowego XD to się dopiero dziewczyna na męczy z nimi. Tylko co ten Kuba takiego odstawił ?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona z nimi, a oni z nią:)

      Dziękuję za komentarz,
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. czesc, bardzo fajne opowiadanie,kto bądź co było twoją muzą?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba, dziękuję za komentarz:D myślę, że igrzyska mnie natchnęły do napisania czegoś nowego:D
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Mnie zastanawia co miało znaczy "Kamil też ma żonę i niedługo...zresztą nie ważne" hummm ciekawe co niedługo:D Czy to to o czym myślę? Mam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni:D
    Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ktoś jednak zauważył ten szczegół w wypowiedzi Macieja:D
      Ciekawe o czym myślisz... może masz racę, niedługo się okaże:D
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. Kamil taki skromny, nie czuje się liderem no no no oby tylko Ewa mu nic nie wywinęła.

    OdpowiedzUsuń